czwartek, kwietnia 13, 2006

Manaus - wielkie miasto w sercu dzungli


Nasz samolot lini lotniczych Tam laduje punktualnie w sercu Amazonii pol godziny przed polnoca. Na lotnnisku juz czeka na nas Jaranda, nasza hostka w Manaus. Niestety o tej porze nie ma innego wyboru i jestesmy zdani na taksowke. 41 reali za w sumie 20 minut jazdy to strasznie zdzierstwo (20 dolarow) ale takie tutaj ponoc sa ceny za dojazd z lotniska. Jaranda mieszka w dosc ubogiej dzielnicy ale nie jest to favela. Domki sa male maja 3 pokoiki i kuchnie i wszystkie wygladaja tak samo. Sa kryte czerwona dachowka. Niestety brak urynnowienia sprawia ze przy podlozu wszystkie sa zagrzybione, albo sprawiaja takie wrazenie. Z Jaranda trudno sie na poczatku porozumiec bo mowia ona niestety tylko po portugalsku, przechodizmy wiec szybki kurs tego jezyka

Nastepnego dnia ruszamy zwiedzic miasto. Niestety nie jest najprzyjemniej, bo caly czas leje deszcz, straszny deszcz, prawdziwe oberwanie chmury. Zdesperowani kupujemy wielkie parasole. Najpierw zwiedzamy port i dowiadujemy sie o mozliwe wycieczki po rzece. W koncu znajdujemy cos w miare rozsadnego wycieczka 5 godzinna statkiem z obiadem za 63 reale od osoby. Ruszymy tam jednak jutro bo dzis nie ma ku temu warunkow. Zaczynamy zwiedzanie miasta, katedry , teatru. Nie jest to powalajaca na kolana pod wzgledem urody metropolia, ma liczbe mieszkancow podobna do Warszawy ale chyba powierzchnia obrzymia bo autobusami przemieszczamy sie tutaj calymi godzinami. Prawie nie ma tu ludnosci czarnej, ktora bardzo zle znosila i znosi klimat lasow tropikalnych. Mieszkancy Manaus to albo Indianie albo Metysi. Jest to kolejne po Sao Paulo miasto, w ktorym czujemy sie naprawde bezpiecznie i mamy nadzieje ze tak pozostanie juz do konca naszej podrozy.

W Brazyli jest kolejna rzecz po bankomatach ktora doprowadza mnie do szalu. Ta rzecza jest brak malych sklepow spozywczych na kazdym kroku, jak to ma miejsce w Polsce czy w innych normalnych krajach. Tutaj mozna isc 2 godziny przez miasto i nie znalezc takiego sklepu. A wiec jak masz ochote to nei wejdziesz i nie kupisz sobie kawalka kieplasy czy jogurtu czy czegos do picia. Naprawde straszne. Chcesz cos zjesc to marsz do baru. A w barze do picie albo piwo albo woda. Oczywisce jak ktos zna miasto to znajdzie szybko supermarket ale dla obcych nie jest to naprawde latwe.
Pogoda na szczescie sie zmienai i wychodzi slonca, wyruszamy wiec nad rzeke aby zobaczyc miejscowa plaze. Troche mnie to zdziwilo jak to plaza w dzungli nad rzeka z krokodylami i piraniami. No ale coz nie po raz pierwszy i ostatni cos mnie zadziwia w tej podrozy. Plaza jest piaszczysta a Czarna Rzeka (Rio Negro) bo tak sie nazywa jest tak naprawde czerwona i ma na swoim dnie kamienie tego samego koloru. Widze ze inni ludzie sia kapie wiec z niemalymi obawami ale tez zanurzam sie w wodzie. Ola z Jaranda zostaja na brzegu bo nie maja ze soba kostiumow. Jest pieknie. Bezchmurne niebo i ta potezna rzeka i jej drugi brzeg majaczacy gdzies w oddali, gdzie juz tylko selwa i selwa. Woda jest naprawde czysta i przyjemnie chlodna. Rozkoszuje sie kapiela. Jutro przyjdzie nam sie przeplynac staktiem po tej poteznej rzece

Brak komentarzy: