czwartek, kwietnia 20, 2006

Brazylia. Troche po lebkach


Moj Boze jestesmy juz od paru dni w Polsce i stopien rozleniwienia ktory nas dopadl jest tak wielki, ze dopiero teraz zebralam sie zeby napisac ostatnie wiadomosci. W czasie podrozy problemem bylo znalezienie komputera i czasu, tutaj kazde z nas ma komputer i... bardzo duzo wolnego czasu, a jednak napisac wiadomosc tak ciezko.
Z Polski wrocmy wiec jeszcze po raz ostatni do slonecznej Brazylii (wzdychajac przy tym ciezko i ocierajac lze w oku). Chcialam krotko podsumowac nasz 3 tygodniowy pobyt tam. Nie poznalismy tego kraju tak dobrze jak wielu innych moze wlasnie przez jezyk. Na poczatku to wogole nic prawie nie rozumielismy, irytowal nas portugalski i to ze nagle ze swiata gdzie mozemy porozmawiac z kazdym, od studenta az po rolnika, przeskoczylismy do rzeczywistosci w ktorej zapytanie sie o droge na ulicy bylo
czesto przeprawa przez meke. Denerwowalo nas tez wiele innych rzeczy - przede wszystkim wysokie ceny, glownie na transport, wielkie odleglosci, ktore zmuszaly nas do wykupywania calodziennych, albo nawet 2dniowych przejazdow autobusami, prawie zupelny brak sklepow spozywczych. W Sao Paulo, kiedy nasi znajomi opluwali Argentyne, wysmiewajac sie z jej mieszkancow, a szczegolnie z jednego - z Maradony (nienawisc do Maradony jest tu powszechna :), patrzylismy na nich z niechecia. Jak moga sie wyrazac tak o naszej kochanej Argentynie. A na podchwytliwe pytanie czy nam sie podoba bardziej w Brazylii czy w Argentynie, odpowiadalismy niby zartem ze w Argentynie, ale w rzeczywistosci naprawde tak myslelismy. Pozniej to sie troche zmienilo, bo zaczelismy poznawac przerozne uroki tego najwiekszego kraju w Ameryce Lacinskiej. Ale nie zakochalismy sie w Brazylii do szalenstwa, tak jak w paru innych panstwach.
Moze troche za bardzo marudzilismy, narzekalismy w Brazylii. Moze tak sie stalo bo byl to juz nasz ostatni kraj i ostatnie trzy tygodnie, ale podrozowalismy po tym kolosie jakos tak bardzo juz nerwowo, czesto drazniac siebie nawzajem na kazdym kroku. Dla mnie bylo to juz oczywiste, ze najwyzszy czas zakonczyc nasza 6 miesieczna przygode.
Nie prowadzilismy w tym portugalskojezycznym kraju za wiele dyskusji politycznych, nie czytalismy gazet (z powodow raczej jasnych). Moge napisac tylko tyle, ze rzadzi tam charyzmatyczny populista i lewak Lula, niedlugo beda wybory prezydenckie i wszystko wskazuje na to ze zostanie on wybrany po raz kolejny. Jedna babka, o dosc wysokim statusie ekonomicznym, powiedziala mi ze bedzie glosowac na Lule, chociaz to debil, tylko dlatego ze w mlodosci byl biedny, pochodzi z robotniczej rodziny tak jak ona, i nie nalezy to tej calej politycznej "kliki" oszustow i zlodzieji, ktorzy rzadzili Brazylia przez dziesiatki lat.
Zamiast myslec o polityce wiecej bawilismy sie, pilismy, chodzilismy po knajpach i podziwialismy przepiekne dziewczyny. Tzn zdania co do tego ostatniego sa podzielone. Istnieje taki mit ze w Brazylii kobiety sa przepiekne, ja go w zupelnosci potwierdzam, ale na przyklad Portugalczyk poznany w Recife zupelnie sie z tym nie zgadzal. Mowil, ze kobiet urodziwych sporo, bo to olbrzymi kraj, ale nic pozatym, nic nadzwyczajnego. Dla mnie czarujaca byla przede wszystkim roznorodnosc przedstawicielek plci pieknej - biale, Indianki, mulatki i czarne. Szczegolnie Mulatki i Murzynki czesto swoja urode podkreslaly jakimis ladnymi, oryginalnymi strojami, ciekawa, ciezka bizuteria (glownie z drewna, kamieni, muszelek). Jak dla mnie zawrot glowy. Ale inna sprawa ze w Brazylii widzi sie na ulicach tez bardzo duzo ludzi otylych, co raczej trudno spostrzec w jakimkolwiek innym kraju tego regionu. Az przypomnialy mi sie obrazy ze Stanow...
Jezeli chodzi o bezpieczenstwo, to rzeczywiscie bardzo balismy sie przyjazdu do tego portugalskojezycznego kolosa, tyle strasznych historii slyszy sie o napadach dokonywanych tutaj w bialy dzien, ale przyjechalismy do Sao Paulo i... nic, Manaus - nic, Recife, Olinda - nic, czulismy sie tam wszedzie bezpiecznie niczym w Argentynie czy w Chile. Przerazilismy sie troche w Salwador de Bahia, ale juz w Rio de Janeiro, moze dlatego ze prowadzeni za reke przez miasto przez Hudsona (czesto zachodzilismy z nim jednak w dosyc kiepsko wygladajace ulice) poczulismy sie znowu bezpiecznie. Brazylia moze sie wydac straszna komus kto przyjechal prosto z Europy. My po przejechaniu Ameryki Srodkowej, gdzie w niektorych miejscach w Salwadorze, Hondurasie, Gwatemali, czy Panamie, chodzilismy z maczeta rozgladajac sie z ktorej strony nastapi atak, w Brazylii czulismy sie w miare spokojnie.

Brak komentarzy: